Dosyć często w rozmowach z innymi ludźmi przewija mi się temat bloga i zawsze polecam tą formę dodatkowej aktywności. Znaczna większość moich rozmówców nie chce jednak nawet spróbować postawić pierwszego kroku na tej ścieżce. Co jest bardzo interesujące to fakt, że ich argumentacja jest każdorazowo niemalże identyczna i moim zdaniem błędna. Dlatego też pozwolę sobie założyć, że nie prowadzisz bloga i spróbuję Cię przekonać do zmiany tego stanu rzeczy.
Odkąd założyłem bloga wszystko w moim życiu ruszyło do przodu i idzie w bardzo dobrym kierunku, a ja mam z tego naprawdę dużo satysfakcji. Stąd też temat blogowania pojawia się tu i ówdzie. Każdemu mówię, że warto spróbować, że może to dać naprawdę bardzo wiele i zawsze słyszę praktycznie tą samą wyliczankę powodów dla których “blogowanie nie jest dla mnie”. I chociaż będę Cię dziś namawiał do postawienia tego pierwszego kroku, to i ja kilka miesięcy temu miałem wątpliwości. Mało tego, ich fundamentem były dokładnie te same argumenty, które słyszę teraz od innych osób.
Gdybym tych kilka miesięcy temu nie zdecydował się na pierwszego posta i gdyby nie poszły za nim kolejne, to świat nie uległby zagładzie, ale nie czułbym się tak przyjemnie jak przez ostatni czas i … nawet nie zdawałbym sobie z tego sprawy. Dlatego też nie ważne na jakim etapie wiedzy jesteś, nie ważne czy w ogóle jesteś programistą, poświęć mi chwilę czasu i pozwól się namówić na mały eksperyment, o którym napiszę na samym końcu.
“Ale ja nie mam czasu!”
Codziennie mamy całkiem sporo obowiązków. Musimy iść do pracy, zrobić coś w domu, zająć się rodziną i znaleźć kilka chwil na swoje pasje. I faktycznie, jeśli blogowanie nie zawiera się w żadnej z takich czynności, to dochodzi nam aktywność, która wymaga poświęcenia dużych ilości czasu.
A co jeśli powiem Ci, że blogowanie może być znakomitym uzupełnieniem pracy, pasji, zajmowania się rodziną czy jakiegokolwiek zajęcia, które wymaga uzupełniania swojej wiedzy? Pisanie o czymś, o czymkolwiek, wymaga zbadania tematu sporo głębiej niż przeczytanie artykułu czy obejrzenie tutoriala na yt. Powiedziałbym nawet, że w wielu przypadkach autor wyciąga ze swojego posta o wiele więcej, niż jego czytelnicy.
A czas? Jeśli napiszemy o problemie napotkanym w pracy czy ciekawej rzeczy na którą wpadliśmy przy naszym hobby, to rdzeń posta mamy już gotowy zostaje tylko ubrać go w odpowiednie słowa. Sam przez ostatnie 2 tygodnie nie miałem czasu, żeby usiąść i coś opublikować. Ale w międzyczasie zapisałem sobie na tyle dużo potencjalnych tematów na liście rzeczy do napisania, że na pewno nie będę narzekał na brak pomysłów.
“I o czym ja będę pisał/a?”
Jeśli piszemy o czymś co naprawdę lubimy, to brak pomysłów nigdy nie będzie prawdziwym problemem. U mnie jest wręcz na odwrót, bo każdy interesujący mnie problem, z którym się zetknę lub ciekawe zagadnienie, którym się zainteresuję zamienia się w pustą notatkę w Evernote, która gdzieś w międzyczasie jest zapełniania trochę większymi konkretami, o których chciałbym napisać i kiedyś może stać się postem. Podobnie dzieje się gdy ktoś prosi mnie o radę, bo skoro mam coś opisać w mailu czy wiadomości, to równie dobrze mogę zrobić z tego posta.
Rzeczy z którymi stykamy się na co dzień jest całe mnóstwo, nie każdy ma to szczęście, że każdego dnia czeka go coś nowego, ale myślę, że przynajmniej raz w tygodniu natrafiasz na coś, co przykuje Twoją uwagę. Dlaczego o tym nie napisać?
“Wiem zbyt mało, by o czymś pisać!”
Moja pierwsza obawa w związku z blogowaniem wyglądała mniej więcej w ten sposób. Okazało się, że może faktycznie nie wiem zbyt wiele, ale pisząc cokolwiek zgłębiam temat najlepiej jak mogę (bo przecież ktoś może to przeczytać!) i patrzę na niego z nieco szerszej perspektywy, niż przez pryzmat jednego problemu, z którym akurat się zetknąłem. Dzięki temu można dowiedzieć się o wiele więcej, niż z szybkiego rzutu oka na stacka czy dokumentację, a wiedza zostaje w głowie na wiele dłużej.
W rozmowach z różnymi ludźmi bardzo często pojawia się właśnie ten argument, często dochodzi do tego to, że aby dzielić się wiedzą trzeba jej mieć naprawdę dużo. Problem w tym, że jest to patrzenie na swojego bloga jako twór dla kogoś, podczas gdy najwięcej korzyści z jego prowadzenia ma… jego twórca. To mu towarzyszy satysfakcja z udanego posta, dogłębne zrozumienie niektórych mechanizmów i motywacja do okrywania nowych rzeczy. A nawet jeśli to o czym napiszesz nie jest najlepszym rozwiązaniem, to ktoś może podzielić się z Tobą lepszą metodą rozwiązania problemu, co znowu jest największą korzyścią dla blogera.
Do tego warto dodać, że wbrew temu co możemy zauważyć przebywając w Internecie, świat nie składa się z ekspertów w każdej dziedzinie. To o czym pisałem jeszcze 2-3 miesiące temu dziś wydaje mi się banałem, a wciąż obserwuję stałe zainteresowanie ówczesnymi tematami.
“A czy ja w ogóle muszę blogować?”
Daleki jestem od tego, by ująć w dłoń kij i zaganiać Cię do blogowania. Nie musisz tego robić i nie jest to ani trochę konieczne do tego, by się rozwijać, poznawać nowe rzeczy i być z siebie zadowolonym. Sęk w tym, że możesz chcieć prowadzić bloga, możesz wynieść z tego naprawdę bardzo wiele i nie dowiesz się o tym, póki nie spróbujesz. Dlatego też jeśli wciąż to czytasz, to zapraszam do małego eksperymentu.
Gdy następnym razem zetkniesz się z jakimś problemem lub będziesz komuś pomagać, otwórz notatnik lub jakikolwiek inny edytor tekstowy i opisz to w formie pseudo-posta pisanego do folderu na pulpicie. Tak naprawdę nie musisz tego nikomu pokazywać i chwalić się tą twórczością, ale postaraj się to zrobić jak najlepiej. Spróbuj to powtórzyć dwa, trzy lub więcej razy i zastanów się nad tym, o ile więcej wiedzy udało Ci się wycisnąć z tego zdarzenia, o ile lepiej rozumiesz zagadnienie, o którym przyszło Ci pisać. A potem porównaj to do szybkiego wklepania swojego problemu w google i skopiowaniu pierwszego pasującego rozwiązania na jakie trafimy.
Może ten eksperyment Cię zachęci, a może nie, ale materiał na pierwsze posty będziesz już trzymać w garści!